Personalizacja na opakowaniu czekolad była w pełni inspirowana szatą graficzną Trendbooka. Na każdej z czekolad pojawiła się inna grafika nawiązująca do wybranego marketingowego trendu w 2022 roku. Cały projekt utrzymany był w kolorach wykorzystanych w publikacji, a każda czekolada została również obrandowana logotypem Nowego Przekonała się o tym Godiva, belgijska firma produkująca czekoladki premium na specjalne okazje. Polski rynek słodyczy Na polskim rynku słodyczy w 2017 roku działało już prawie 400 producentów różnych typów słodkości, a liczba ta wzrastała stopniowo od roku 2013. W tym roku pewna wytwórnia słodyczy oferuje 48 rodzajów ciastek me 12 000 t. W przyszłym roku chce te oferte zmniejszyć do 30 rodzajów, ale zwiększyć produkcję o 15%. a) Ile ton ciastek wytwórnia planuje wyprodukować w przyszłym roku? b) O ile procent zmniejszy się oferta wytwórni w przyszłym roku? 2. rozwiązane • sprawdzone przez eksperta. W tym roku pewna wytwórnia słodyczy oferuje 48 rodzajów ciastek i wyprodukuje ich łącznie 12000 t. W przyszłym roku chce tę ofertę zmniejszyć do 30 rodzajów, ale zwiększyć produkcję o 15% A) ile ton ciastek wytwórnia planuje wyprodukować w przyszłym roku? W 1921 roku Feliks Pomorski zakłada w Poznaniu wytwórnię słodyczy. Wkrótce jego zakład zatrudnia blisko 40 osób. Zakład produkował w owych czasach około 200 gatunków słodyczy. W czasie II Wojny Światowej gdy do Poznania wkroczyli Niemcy nakazali rodzinie Pomorskich opuścić zakład. Aby obliczyć, ile ton ciastek wyprodukuje wytwórnia słodyczy w przyszłym roku, obliczmy ile ton stanowi 15% obecnej produkcji słodyczy: Teraz dodajmy to do obecnej produkcji ciasteczek : Aby policzyć, ile procent obecnej oferty będzie stanowiła oferta wytwórni ciastek w przyszłym roku , ułóżmy proporcję: Fabryka Cukiernicza „Kopernik”. Fragment zakładu widziany od ul. Żółkiewskiego. ul. Stanisława Żółkiewskiego 34. Fabryka Cukiernicza „Kopernik” w Toruniu – przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją pierników i innych słodyczy z siedzibą w Toruniu. Znajduje się przy ul. Stanisława Żółkiewskiego 34 [1] . Koncern Lotte, właściciel polskiego Wedla, ogłosił, że planuje wydać na inwestycje kapitałowe w Japonii 130 miliardów jenów (ok. 1,18 mld USD) w ciągu pięciu lat. Lotte planuje poszerzyć w Japonii działalność w segmencie lodów oraz wyrobów czekoladowych, którego wartość do 2023 roku może wzrosnąć do około 22,3 miliarda Jak przyznaje Natalia Niedźwiedziuk z POLBISCO, rok 2022 też zapowiada się dla branży słodyczy korzystnie. Pozwala to prognozować, że dochody ze sprzedaży wyrobów czekoladowych i cukierniczych przed Wielkanocą będą wyższe niż w tym samym okresie w ubiegłym roku. Jak podano, wartość sprzedaży światowego rynku czekoladowych słodyczy wyniosła w 2021 r. 115 mld dol. Według prognoz w 2023 roku ma ona wzrosnąć do 128 mld dol., a w 2027 - do 159,1 mld dol. 0SRQ0O. Zbliża się najbardziej magiczny czas w roku. Gdy rozpoczyna się grudzień, bez skrępowania możemy myśleć już o prezentach świątecznych, strojeniu choinki i aromatycznych piernikach. A propos podarunków świątecznych: przygotowaliśmy listę uniwersalnych prezentów dla każdego. Poznaj nasze świece naturalne, kominki i woski zapachowe! Przedstawimy Ci nasze ulubione zapachy świec, przypomnimy nowości z kolekcji BWM HOME i opowiemy o topieniu zapachowych wosków. Świeczka naturalna od Bydgoskiej Wytwórni Mydła na Święta Ponad rok temu szeregi produktów Wytwórni zasiliła kolekcja BWM HOME, czyli zapachowe akcesoria do domu. Pokochaliście je tak samo mocno jak my, bardzo nas to cieszy! Dzięki temu, że domowe gadżety towarzyszyły nam już podczas ubiegłorocznych Świąt, wiemy, że świeczka naturalna od Bydgoskiej Wytwórni Mydła jest idealnym prezentem. Świece w naszej ofercie występują w najróżniejszych zapachach i kilku pojemnościach. Zadbaliśmy o to, aby każdy znalazł produkt, który go w pełni satysfakcjonuje. Mamy też kilku Gwiazdkowych zapachowych faworytów. :) Sprawdź, jaka wegańska świeczka naturalna stanie się idealnym pachnącym prezentem dla bliskich: świeca Grzane Wino: grzaniec to nieodłączny element bożonarodzeniowych jarmarków. Świeca o tym zapachu musiała znaleźć się w naszym sklepiku! Jest aromatyczna, wydajna, wegańska i tworzona z sercem. Polecamy rozmiar L, aby móc jak najdłużej cieszyć się jej zapachem. świeca Ciastka z cynamonem – podobnie jak w przypadku grzanego wina, ciastka cynamonowe zawsze znajdują się na naszych świątecznych stołach. Jeśli chcesz, by w domu u Twoich bliskich ciasteczkowy zapach unosił się nawet, gdy wszystkie słodycze zostaną zjedzone, zamów tę naturalną świecę! jeśli jeszcze nie znasz naszych aromatycznych sojowych nowości, koniecznie zapoznaj się z nimi. Są idealne na Święta i zimę! Świeczka naturalna Szarlotka oraz świeczka sojowa Wełniany Kocyk tworzą przytulną, domową atmosferę i sprzyjają długim wieczorom spędzonym w rodzinnym gronie. Nasze wegańskie świeczki naturalne są wykonane z wosku sojowego, naturalnych aromatów i zostały wyposażone w drewniane knoty. O świecach BWM HOME poczytasz więcej we wcześniejszym artykule. Dowiedz się też więcej o specyficznych właściwościach świec sojowych i o tym, jak o nie dbać, by służyły jak najdłużej. Woski do kominka o świątecznych zapachach od Bydgoskiej Wytwórni Mydła Znasz kogoś, kto uwielbia woski do kominka? Jeśli tak, mamy dla Ciebie wyjątkowy pomysł na prezent dla tej osoby! W ofercie Bydgoskiej Wytwórni Mydła rozgościły się nowe produkty. Na początku jeździły z nami na jarmarki i targi. Tam mieli okazję je poznać Ci, którzy spotykają się z nami osobiście. Mowa oczywiście o wspomnianych woskach do kominka i samych kominkach, które są niezbędne do roztapiania wosków. Nasze woski pieszczotliwie nazywamy “czekoladkami”, a to dlatego, że pachnącą masę wlewamy do foremek przypominających tabliczkę czekolady. W efekcie powstaje wosk do kominka składający się z sześciu aromatycznych kostek. Możesz je swobodnie odłamywać i umieszczać jedną porcję w kominku. Woski do kominków – jakie zapachy przygotowaliśmy? Oczywiście Ciastka z Cynamonem Niezrównane Grzane Wino Słodka Mleczna Czekolada Wszystkie te zapachy możesz znać z naszej oferty świec sojowych. Użycie tych samych sprawdzonych i lubianych naturalnych olejków zapachowych sprawia, że możesz łączyć te produkty w kompatybilne zapachowo zestawy prezentowe. Podpowiadamy też, że do wosku przyda się kominek! O to także zadbaliśmy. Czy to wszystko? No cóz, niezbędne będą też podgrzewacze, które każdy ma w domu. A jak roztapiać wosk w kominku? Umieść zapalony podgrzewacz na dolnej półeczce kominka. Powinien cały zmieścić się we wnęce. Odłam kosteczkę wybranego zapachowego wosku i połóż ją na górnej półce kominka. Poczekaj chwilę! Zaraz płomień z podgrzewacza zacznie powoli rozpuszczać “czekoladkę”, a po pomieszczeniu będzie roznosić się wybrany zapach. Zgaś podgrzewacz, gdy tylko masz ochotę. Możesz też poczekać, aż podgrzewacz sam zgaśnie. Po tym wosk z powrotem zastygnie. Możesz poddać go ponownie tym samym czynnościom, póki jego zapach Cię satysfakcjonuje. A gdy zapach ulotni się z wosku, wymień czekoladkę na nową. Prezenty świąteczne z Bydgoskiej Wytwórni Mydła Jak Ci się podobają te świąteczne pomysły na prezenty? Pachnące świece, aromatyczne woski w rozkosznym kształcie tabliczki czekolady oraz kominki do kompletu… Poza ubiegłorocznymi zestawami prezentowymi ze świecami, mamy też kolejną nowość: Zestaw Świąteczny Czas, czyli pachnąca świeczka naturalna i aromatyczna herbata. Jeśli to za mało inspiracji, sprawdź jeden z naszych poprzednich artykułów. Prezentownik na Gwiazdkę 2021 to kopalnia propozycji. Pojawiły się tam wegańskie świece sojowe oraz bestsellerowe zestawy do włosów (a zimowa pielęgnacja skóry i włosów jest niezwykle ważna – poczytasz o tym w artykule o naszych zimowych urodowych trikach). To co, masz już wybrane prezenty dla przyjaciół i bliskich? Jeśli jeszcze nie jesteś pewna/pewien, jakie świece wrzucić do koszyka, napisz do nas. Chętnie pomożemy Ci w skompletowaniu pachnących prezentów świątecznych! Przemysł, jakim jest k-pop, funkcjonuje na pewnych określonych zasadach. Jedną z koronnych zasad przy formowaniu zespołu jest wybranie jego wizerunku, a co za tym idzie niszy, w której będzie funkcjonował. Dla formacji kobiecych popularną niszą jest aegyo - przesłodzony wizerunek grzecznych dziewczynek, w którym specjalizują się grupy takie jak np. Girls' Generation. Pewną wariacją na temat aegyo jest grupa Orange Caramel, której cukierkowaty wizerunek przywodzi na myśl raczej lolity, a nie grzeczne dziewczynki. Macierzysta formacja Orange Caramel - After School to z kolei wzorcowy przykład koreańskiego ostrego wizerunku. Ostrego w granicach przyjętej tam konwencji. Według amerykańskich standardów to niemal zakonnice, ale w Korei Płd. często porównuje się je do Pussycat Dolls. Co trochę mnie irytuje, bo tę amerykańską grupę uważam za sabat pasztetów (z wyłączeniem Nicole Scherzinger). Nie oszukujmy się, chociaż przyjęte konwencje z pozoru trzymają w ryzach seksualny wizerunek kobiet na scenie, to jednak i w jednej, i w drugiej stylizacji chodzi o to, by przykuwać oko męskiej części widowni. Zdarza się, że jakiś wykonawca wykroczy poza niepisane ramy tych konwencji. Dla zespołu Secret przybrana jednorazowo nieco śmielsza stylizacja oznaczała spotkanie się z falą krytyki konserwatystów. Z kolei taka HyunA z eksploatowania własnej seksualności uczyniła sens swojego scenicznego solowego istnienia, za co przez wielu została znienawidzona. Jest jednak grupa, której podobne, a nawet śmielsze, brewerie do tej pory uchodziły na sucho. Ba, trzeba powiedzieć więcej - pomimo licznych kontrowersji, śmiałego wizerunku oraz towarzyszących plotek i nie tylko plotek - grupa ta odniosła spory sukces w mainstreamowych mediach. Zamiast stać się obiektem ciskania kamieniami, dla wielu stała się idolkami. Oczywiście mowa o formacji Brown Eyed Girls. Jak koreański kwartet tego dokonał? Po pierwsze, silniejszych treści w wideoklipach używa przede wszystkim jako środka wyrazu artystycznego, a nie jako prymitywnego "nęcenia cycem". Po drugie, silnym obrazom towarzyszy równie silna, wyrazista muzyka, która nie próbuje chować się za plecami wideoklipu. Czego dowód znajdziecie poniżej. Niesamowite połączenie estetyki disco z symfonicznym brzmieniem i silnymi wokalami, nie tylko nie próbuje ukryć się za mocnym i przyciągającym uwagę teledyskiem, ale w dodatku toczy z nim walkę o widza. Walka jest na tyle zażarta, że przy pierwszym obejrzeniu klip wydaje się gryźć z utworem. Rzadko kiedy słyszy się, żeby tak przebojowa i żywiołowa piosenka naraz prezentowała równie szeroką i pełną gamę walorów muzycznych. Już sama warstwa kompozycji powinna zebrać swoją dolę oklasków, chociażby za to jak płynnie przechodzi pomiędzy spokojniejszymi budującymi napięcie segmentami zwrotek a eksplozją dźwięku w refrenie. A to wciąż mało, bo równie ważna jest inteligencja w użyciu poszczególnych instrumentów, czy też sama wrażliwość muzyczna uwypuklona chociażby właśnie w budowaniu napięcia poprzez twarde, rytmiczne, militarnie brzmiące i budzące niepokój dźwięki. Na to wszystko nakłada się zabójczo wykorzystany wokal, który już silnej kompozycji nadaje dynamiki i mocy w brzmieniu, słowem - impetu. Jednocześnie, przy całym natłoku dźwięków atakujących nasze uszy, utwór nie popada w kakofonię. Ale pozostaje jeszcze kwestia teledysku. Tu dopiero jest ciekawie. Już samo poruszenie wątku totalitarnych represji jest posunięciem odważnym. Pamiętajmy, że dla wielu z nas widok armatek wodnych i policyjnych kordonów kojarzy się głównie z odległymi (to już ponad 20 lat) czasami PRL-u. No chyba, że ktoś się udziela na piłkarskim młynie albo wyjazdach, wtedy takie sceny są mu nieco bliższe. Ale nie będę tutaj pastwił się nad naszymi domorosłymi miłośnikami praktyk totalitarnych, bo na dobrą sprawę nawet bliski geograficznie relikt ustrojowy - Białoruś - nie maluje się w naszej wyobraźni w równie czarnych barwach, albo przynajmniej nie poświęcamy mu tyle uwagi, by mógł się silnie kojarzyć z takimi obrazkami. My jednak mówimy tutaj o wideoklipie nakręconym w Korei Południowej, która od północy graniczy z szalonym totalitarnym reżimem Kim'ów. Projekty atomowe, strefy zdemilitaryzowane będące najsilniej zmilitaryzowanym skrawkiem ziemi na globie i część większego narodu cierpiąca głód i ubóstwo pod dynastią maniaków własnej wielkości. A przecież jeszcze dalej czają się Chiny. Mało? Sama Korea Południowa długo nie była rajem na Ziemi. Najpierw 35 lat japońskiego zaboru, potem rozbiór kraju decyzją podłych, złych sowietów i szlachetnych wybawicieli spod amerykańskiego sztandaru. Tych samych wybawicieli, którzy przez kolejne 40 lat tolerowali różne formy wojskowej dyktatury, pod wieloma względami niewiele różniącej się od swojego północnego odpowiednika. Ustawiony w takim kontekście, ten teledysk ma o wiele silniejszy wydźwięk. Tym bardziej, że nie powinien być traktowany dosłownie. Dyktator i jego podwładni są tylko metaforą na... męskiego odbiorcę tego klipu. Po jednej stronie mamy wyzwolone kobiety, które śpiewają o pożądaniu jakie odczuwają do nich mężczyźni i nieprzekraczalnej niewidocznej barierze, która nie pozwala samcom dać upustu ich żądzom. Po drugiej stronie stoi i gapi się na nie anonimowy tłum mężczyzn bez twarzy, za każdym z tych kasków może czaić się facet, który właśnie ogląda ten klip. Każdy z nich jest anonimowym widzem, częścią tłumu, bez własnej woli i odwagi by się wyłamać, staje się częścią systemu, który zniewolił kobiety z pozostałych ujęć. Niewola ta jest oddana w niezwykle plastyczny sposób. Gain siedzi ze związanymi dłońmi na krześle, jest zdominowana przez górujący nad nią i zamykający obraz łuk. Ponadto jest niewolnicą obrazu. Widzimy ustawiony przed nią monitor, który nieustannie pokazuje jej twarz. Może ona do woli odwracać się, uciekać ze wzrokiem, kamera cały czas podąża i koncentruje się na jej twarzy. Ku uciesze widza jej wizerunek jest brudny, zbrukany, upodlony. JeA jest przywiązana do drewnianej konstrukcji unoszącej się na wodzie, całkowicie bezradna i zniewolona, nawet gdyby uciekła, na jej nodze jest branzoletka lokalizacyjna. Jest całkowicie oddana na łaskę i niełaskę żywiołu, ale i obserwującego ją z góry pana. Jednocześnie jej stylizacja jest najsubtelniejsza spośród wszystkich kobiet. Ma być tą bezwolną, uzależnioną od mężczyzny kobietą, która bez jego pomocy nie przetrwa. Miryo pozornie ma daną swobodę głosu, jej wizerunek jest schludny, estetyczny - oficjalny, a wypowiedzi schowane za fasadą uprzejmości. Ale jednocześnie jej ręce pozostają związane, a mikrofony nasłuchujące każdego jej słowa same stanowią formę opresji. Cała scena sugeruje, że nie liczy się, co kobieta sama ma do powiedzenia. Ona ma być jedynie narzędziem wypowiadającym słowa, które ułożył kto inny, ku uciesze pozbawionych emblematów - anonimowych - mikrofonów. Najciekawsza jest scena Narshy. Z pozoru zaprzecza całej idei tego klipu - to kipiący seksapilem zwierzęcy taniec, uczta dla samczego oka. Ale właśnie - trzeba zauważyć, że jej niewolą jest pomieszczenie-klatka i sam ruch. Miejsce po którym się porusza jest wybiegiem, a swoboda ruchów została jej dana tylko po to, by mogła nimi cieszyć wzrok widza. Do tego błyskające flesze, kocie ruchy, kot w teledysku i miauczenie... Catwalk to przecież angielskie określenie na wybieg dla modelek. Same słowa refrenu sugerują, że kobiety mają do zaoferowania coś więcej niż swoją zmysłową, seksualną powierzchowność. W zamian proponują swoją muzykę, odczuwaną poprzez owy szósty - emocjonalny - zmysł, który pozwala odbierać bodźce poprzez barierę nieprzekraczalną dla tradycyjnego zestawu pięciu zmysłów związanych z cielesnym pożądaniem. Mężczyźni pod wpływem muzyki ulegają przemianie, odrzucają hełmy, zyskują twarze a z nimi własne emocje i myśli, które pozwalają im podejmować decyzje za siebie i obrócić się przeciwko dyktatorowi/systemowi. Osobiście nie mam nic przeciwko takim feministycznym manifestom, jeśli mają one jakiś określony cel, a nie są zbiorem gorzkich żali w stylu: "Chcę mieć tak samo jak ty, tylko na innych preferencyjnych zasadach, bo ja jestem pokrzywdzona. I nie waż się mnie patronizować szowinistyczna męska szujo!". W tym wypadku chodzi o konkret - słuchaj tego, co mam do przekazania poprzez muzykę, a nie każ mi się wygłupiać dla własnej uciechy. Co moim zdaniem, jak długo kobieta ma coś do powiedzenia (a nie "żałuję, że cię znałam, żałuję, że ci dałam"), jest bardzo słusznym podejściem, bo nie wyklucza także miejsca dla atrakcyjnych kobiet nie mających nic do powiedzenia, ale za to dobrze wyglądających. Jedyne, co budzi moje wątpliwości, to skuteczność manifestu. Przecież na dobrą sprawę, do jego przesłania trzeba dotrzeć przebijając się najpierw przez warstwę tego, z czym teledysk zdaje się walczyć - grupę seksualnie zniewolonych kobiet ku rozkoszy oczu przeciętnego męskiego widza. Mam wrażenie, że sami twórcy teledysku zdają sobie sprawę z niskiej skuteczności swojej metody, bo przecież klip kończy się tym, że tłum anonimowych mężczyzn rzuca się na kobiety. BONUS Ja zakończę podobnie, dodając link do telewizyjnego występu live, który jest równie porywający. Brody Dalle urodziła się 30 lat temu w Melbourne jako Bree Leslie Pucilowski. Z domu uciekła w wieku 16 lat, razem z liderem Rancid, Timem Armstrongiem. Burzliwe punkrockowe małżeństwo i tak przetrwało długo - aż do lipca 2003 roku, kiedy magazyn "Rolling Stone" opublikował zdjęcie Brody całującej się z frontmanem Queens Of The Stone Age, Joshem Homme. Jest z nim do dziś. Nowy rozdział rozpoczęła też w swojej artystycznej karierze - wraz z zespołem Spinnerette wydała w tym roku album, którym z pewnością narobi sporo hałasu. Na płycie i na scenie - szalona i pełna energii. Poza nią - dosyć nieśmiała. W rozmowie z serwisem zebrała się jednak na odwagę i opowiedziała o swojej nowej grupie, trudnym dzieciństwie i… polskim jedzeniu. Jesteś teraz w trakcie trasy koncertowej po Wielkiej Brytanii. Przez ostatnich kilka lat nie koncertowałaś zbyt dużo. Brakowało ci tego? BRODY DALLE: Raczej nie, nie przepadam za koncertami. Wolę pracować w studiu. Od czasu rozpadu The Distillers w twoim życiu wiele się zmieniło. Czy znalazło to swoje odbicie w muzyce? W pewnym sensie tak. Na pewno te wydarzenia sprawiły, że mam o czym pisać w Spinnerette. Kilka lat temu brytyjski "Guardian" pisał o tobie: "ta dziewczyna to przede wszystkim mocne brzmienie i furia". Czy te słowa wciąż są aktualne? Ciężko mi powiedzieć. Nie potrafię siebie obiektywnie ocenić, musiałby to zrobić ktoś inny. Wiem na pewno, że kiedy wychodzę na scenę, wciąż mam w sobie ten sam ogień. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Niektóre rockowe wokalistki przyznają, że macierzyństwo działa na nie uspokajająco. Mnie to nie dotyczy [śmiech]. Bardzo nerwowo reagujesz na opinie, że twoi życiowi partnerzy mają wpływ na twoją muzykę. Nie posunąłbym się tak daleko, żeby porównywać okładki debiutanckich krążków Spinnerette i Queens Of The Stone Age, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nad całą płytą unosi się duch "Songs For The Deaf". Pytasz, czy mój mąż napisał moje piosenki? Wiem, że tego nie zrobił. Prawda wygląda tak, że na tej płycie prawie w ogóle nie grałam na gitarze. Większość partii tego instrumentu zarejestrował Alain Johannes, który ma bardzo podobny styl gry do Josha. Dotyczy to również pracy w studio. Wiesz, oni znają się od lat i wielokrotnie pracowali ze sobą, więc tych podobieństw na pewno jest więcej. Mogłam się spodziewać, że w jakimś stopniu będzie to przypominało Queens Of The Stone Age, ale na współpracę z Alainem zdecydowałam się dlatego, że dzięki niemu moje piosenki miały szansę stać się bardziej wysublimowane. W Distillers stawialiśmy przede wszystkim na prostotę i agresję, ale w przypadku Spinnerette zdecydowałam się na coś bardziej zróżnicowanego. Ja naprawdę lubię muzykę Queens Of The Stone Age, ale to nie oznacza, że chcę brzmieć jak oni. "Spinnerette" to dopiero debiut i na kolejnej płycie chcę nagrać jeszcze inną muzykę. Wspomniałaś o tym, że już nie grasz tak dużo na gitarze. Jak się z tym czujesz? To zależy - czasami dobrze, a czasami bardzo mi tego instrumentu brakuje, zwłaszcza na scenie. Czuję się wtedy w pewnym sensie naga. Ale możesz się bardziej skoncentrować na śpiewaniu. Czy przed sesją nagraniową Spinnerette brałaś jakieś lekcje? Nie, nigdy w życiu nie brałam lekcji śpiewu. Zaczęłam śpiewać w wieku 13 lat, ale muzyka Distillers wymagała trochę innego podejścia. Dodatkowo, duża liczba koncertów jakie graliśmy sprawiła, że zawsze miałam jakieś problemy ze swoim głosem. Wszystkie płyty Distillers były nagrywane zaraz po powrocie z trasy. Przed sesją nagraniową Spinnerette miałam długie wakacje, które trwały prawie trzy lata. Teraz znowu koncertuję i już na tym etapie mogę ci powiedzieć, że głos ewidentnie mi się spier*** [śmiech]. Na żywo Spinnerette brzmi przez to dużo ostrzej. Dlaczego na pierwszy utwór Spinnerette musieliśmy czekać prawie dwa lata? W tym czasie zmarł mój ojciec, Alain stracił żonę, zdecydowałam się też zakończyć współpracę z wytwórnią i rozpoczęłam poszukiwania nowej. Potrzebowałam nowego menedżera. Do tego doszły moje obowiązki względem mojej córki i męża. Oprócz tych "życiowych" spraw, spędziliśmy też mnóstwo czasu robiąc mastering płyty, który przeciągał się niemiłosiernie, bo cały czas dodawaliśmy kolejne kawałki. Tak się dzieje, jak zbyt długo zwlekasz z nagrywaniem płyty. Skoro wspomniałaś o rozstaniu z wytwórnią Sire, chciałbym się dowiedzieć dlaczego postanowiłaś rozpocząć współpracę z niezależnym labelem. Sprawa jest prosta - Sire nie spodobała się moja płyta. Stwierdzili, że ta muzyka za bardzo różni się od tego, co grali Distillers. Jednocześnie były też naciski, żebym poszła bardziej w stronę popu. Wydaje mi się, że nad tym wszystkim zaważył również aspekt ekonomiczny - nie mieli wystarczającą ilość pieniędzy, żeby zorganizować promocję albumu. Nie wiedzieli co ze mną zrobić. Wielkie wytwórnie nie potrafią się dostosować do wymogów rynku, który przez ostatnich kilka lat drastycznie się zmienił. Pracownicy tych wytwórni to idioci. Cały czas robią rzeczy, które nie mają już znaczenia. Nie chcę być z tym kojarzona. To dlatego EP-ka "Ghetto Love" ukazała się tylko w formie cyfrowej? W tym przypadku zaważył fakt, że chcieliśmy wydać ten materiał możliwie jak najszybciej. Postanowiliśmy rozpocząć współpracę z firmą Topspin Media, która specjalizuje się w sprzedaży muzyki w formie plików. Pobierają za to jakiś procent od sprzedaży, a ty możesz rozprowadzać materiał za pośrednictwem swojej strony internetowej. Nie zdecydowaliście się na wydanie od razu pełnej płyty. Czy dlatego, że chciałaś sprawdzić, jak ludzie zareagują na Spinnerette? Nie, nie traktowałam tego w ten sposób. Chodziło raczej o to, żeby fani dostali w końcu coś od nas. Część na pewno miała już dość czekania na nasz debiut. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że Spinnerette to tak naprawdę tylko ty i muzycy, którzy Ci pomagają… Chodziło mi o skład koncertowy. Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z ostatnim wcieleniem Distillers. Zwalnianie ludzi i szukanie nowych na zastępstwo to naprawdę trudna sprawa. Teraz, kiedy jestem już trochę starsza, staram się unikać takich stresujących sytuacji. Czy to dlatego zdecydowałaś się kontynuować współpracę z Tonym, który grał też w Distillers? Nie, Tony był dla mnie bardzo naturalnym wyborem. To świetny gitarzysta i jeszcze lepszy przyjaciel. Choć prawdę powiedziawszy pierwszym muzykiem, z którym zaczęłam grać był Alain. To on ściągnął do Spinnerette Jacka Ironsa. Co ciekawe, pierwszym perkusistą miał być Jon Theodore z The Mars Volta, ale niestety nic z tego nie wyszło. Spinnerette według ciebie to dość karkołomne zestawienie niebezpieczeństwa i słodyczy. Nie bałaś się, że starsi fani Distillers znajdą w twoim nowym zespole tylko lukier? Jeżeli tak, to jest to tylko i wyłącznie ich problem. Na to już nic nie poradzę. Gdyby nie to, że spotkałam Alaina, Spinnerette pewnie byłoby w jakimś stopniu rozwinięciem formuły Distillers. Teraz to jest wypadkowa naszych gustów muzycznych. Nie będę ukrywała, że on miał na mnie ogromny wpływ. Utwór "Sex Bomb" zadedykowałaś Wandzie Jackson. Co zafascynowało cię w jej historii? Ten kawałek nie został napisany specjalnie z myślą o niej. Zadedykowałam "Sex Bomb" Wandzie podczas jednego z koncertów. Kocham jej piosenki i głos, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych w historii muzyki popularnej. Problem polega na tym, że Wanda nie zdobyła należnego jej szacunku. Większość moich fanów do tej pory nie pojęcia kim była. Jeżeli uda mi się sprawić, że przynajmniej kilka osób zainteresuje się jej twórczością, to będzie to sukces. Przyznałaś, że teksty do nowych piosenek to w pewnym sensie osobiste egzorcyzmy, przy pomocy których próbujesz zmierzyć się ze swoimi problemami. Tak. W swoim życiu doświadczyłam wielu złych rzeczy. Mój biologiczny ojciec molestował mnie seksualnie jak byłam dzieckiem, a w wieku 15 lat miałam niezbyt miłe przygody z wymiarem sprawiedliwości. Wychowywała mnie matka, która nie miała pieniędzy i cały czas kombinowałyśmy, żeby związać koniec z końcem. Po kilku latach jako formę rekompensaty za to wszystko dostałam nawet specjalną zapomogę od rządu. Życie zawsze dostarczało mi tematów, o których mogłam potem pisać. Wiem, że nigdy nie uda mi się w ten sposób poradzić z wieloma sprawami, ale to i tak najlepszy możliwy sposób, by pozbyć się niektórych problemów. To wszystko sprawiło, że mogę lepiej wychowywać swoją córkę. Wiem, co powinnam jej zapewnić, a przed czym ją bronić. Dużo młodych dziewczyn traktuje cię jako swego rodzaju ikonę stylu. Kawałek Spinnerette znalazł się nawet na ścieżce dźwiękowej do pokazu mody Marka Jacobsa. Tak, to naprawdę mi schlebia. Wolałabym jednak, żeby ludzie kierowali się w życiu własnym rozumem, nie zapatrywali na innych. Jeżeli już muszą wzorować się na kimś, to powinni raczej zwracać uwagę na dobre cechy charakteru tej osoby. Na pewno czujesz teraz większą odpowiedzialność za to, co mówisz. Tak. I nie podoba mi się to, bo jestem artystką. Często muszę tłumaczyć ludziom co miałam na myśli, a tymczasem każdemu zdarza się czasami powiedzieć coś głupiego czy niekoniecznie poprawnego politycznie. Jestem dziewczyną, która wychowała się na punk rocku, a jak wiesz muzycy często pieprzą głupoty [śmiech]. Dalej uważasz, że największym punkrockowcem jest teraz Brüno? [śmiech] Pewnie, nie mogę się doczekać kiedy zobaczę ten film. To w międzyczasie możesz mi opowiedzieć o tym tajemniczym projekcie Josha, w którym bierze też udział John Paul Jones. [śmiech] Nie mogę. Już i tak za dużo o tym mówiłam. Jestem pewna, że jak coś więcej wypaplam, to Josh urwie mi głowę. Na pewno możesz sobie wyobrazić co z tego wyjdzie. Przyjedziesz ze Spinnerette do Polski? Bardzo bym chciała. Mój ojczym był Polakiem, więc od małego towarzyszyła mi polska kultura i jedzenie. W takim razie zapraszam i dziękuję za rozmowę.